Rafael Nadal (grający rakietą Babolat AeroPro Drive GT) po powrocie po kontuzji nie zwalnia tempa. Wczoraj wygrał wielki turniej Indian Wells, pokonując w finale Argentyńczyka Martina Del Potro 4:6, 6:3, 6:4. Mecz miał dziwny przebieg, bowiem w pierwszym secie Hiszpan prowadził 3:0 by ostatecznie przegrać 4:6.

Po powrocie Nadal imponuje i dominuje. Od 4 lutego wygrał już 3 turnieje a raz był w finale. Odzyskał dzisiaj czwarte miejsce rankingowe i zbliżył się do Andy'ego Murraya. Na czele pozostaje Djoković, którego przewaga jest po prostu kolosalne, nad drugim Federerem ma ponad 4500 punktów przewagi. Dodajmy do tego, że Serb nie broni żadnego z tytułów Wielkiego Szlema poza obronionym już Australian Open. To oznacza, że może jeszcze zwiększyć swój dorobek, jeżeli będzie triumfował np. na Wimbledonie albo w US Open. Na Roland Garros wszystkie znaki na niebie i ziemi podpowiadają triumf Nadala. Jego forma jest bowiem wyższa niż rok temu. Niestety w tym tygodniu nie zobaczymy Hiszpana w Miami. Prawdopodobnie zagra on dopiero 15 kwietnia w turnieju w Monte Carlo, gdzie będzie bronił tytułu z lat 2005-2012. Od 2005 roku w Monte Carlo mistrz jest bowiem jeden. Również Federer nie pokaże się w Miami i podobnie jak Hiszpan zamelduje się na korcie dopiero za cztery tygodnie.