Weekendowe finały to były mecze bez historii. Serena Williams ograła Marię Sharapovą 6:4, 6:4. Nie było to porywające widowisko, dużo lepsza Amerykanka dominowała i przez cały mecz pewnie zmierzała do końcowego triumfu.

Jeszcze bardziej jednostronny mecz zafundował kibicom Nadal, który pokonał Ferrera 6:3, 6:2, 6:3. David nie miał kompletnie nic nie powiedzenia, był gorszy w każdym elemencie gry, potrafił co prawda przełamać kilka razy Nadala, ale sam jeszcze częściej tracił swoje podanie. To 8 triumf Hiszpana na Roland Garros. Tylko raz nie wygrał tej imprezy, w pamiętnym 2009 roku kiedy przegrał z Soderlingiem. W tym turnieju mieliśmy przedwczesny finał w półfinale, kiedy to Nadal męczył się 5 setów z Djokovicem. Tylko Serb jest obecnie w stanie postawić się na mączce Rafie, inni zawodnicy kompletnie nie potrafią z nim grać na tej nawierzchni.

Jeżeli chodzi o rankingi, no to przewaga Sereny nad drugą obecnie Azarenką to prawie 4000 punktów. To nokaut. Nadal pomimo zwycięstwa zarobił 0 punktów, ponieważ bronił pełnej puli, w tej sytuacji ... spadł o jedno miejsce rankingowe i jest znowu za Ferrerem, ale różnice między 2 a 5 miejscem są obecnie bardzo małe i Hiszpan już za miesiąc może być nawet drugi w rankingu. Dalej bezpiecznie prowadzi Djoković, ale stracił on nieco punktów, jako iż rok temu grał w finale a w tym roku doszedł jedynie do półfinału. Teraz przed nami dwa tygodnie "rozgrzewki" na trawie w pomniejszych turniejach a później Wimbledon, w którym to pełnej puli będzie broniła Serena Williams oraz Roger Federer.